
Pojechaliśmy do nadwiślańskich sadów sprawdzić, jak przebiegają tegoroczne zbiory. Okazuje się, że nastroje wśród sadowników nie są zbyt optymistyczne. Wszystko z powodu niskich cen na skupach.
Odwiedziliśmy panią Wandę Kabalę z Nowego Podola (gm. Wilga) - sołtysa wsi i sadowniczkę z 30-letnim doświadczeniem, która oprowadziła nas po sadach, w których trwają obecnie intensywne prace przy zbiorach. Pani Wanda, choć sadowniczą spuściznę przekazała już córce i zięciowi, to nadal chętnie dogląda drzewek i owoców. Sama także razem z rodziną angażuje się w prace, których w sezonie nie brakuje. Dodatkowym problemem, który doskwiera sadownikom w tym sezonie, jest brak rąk do pracy.
-Mieliśmy duży kłopot z pracownikami. Na szczęście, udało mi się zaangażować osób poprzez znajomych. Ceny za godzinę pracy też są wysokie -mówi w rozmowie z nami Wanda Kabala.
Stawki pracownicze oscylują miedzy 15 a 20 zł za godzinę. Ponadto, dużo mniejszą siłę roboczą stanowią pracownicy z Ukrainy. Jak przyznaje Zofia Bielecka - właścicielka 8-hektarowego gospodarstwa sadowniczego - prawdopodobnie spowodowane jest to większymi trudnościami na granicy.
-Pracownicy przyjeżdżali do nas na tzw. paszport biometryczny, bądź na zaproszenie. W tym roku mamy jedynie dwóch Ukraińców -mówi sadowniczka.
Zdążyć przed przymrozkami
W tej chwili w sadach praca wre.
-Owoc obrodził. Zięć z wnuczkiem co chwilę podwożą skrzynie i odwożą pełne. Jest jednak problem, bo spółki mają w komorach zeszłoroczne jabłko. Nie było na nie zbytu -podkreśla Wanda Kabala.
Pracownicy, z którymi rozmawialiśmy na miejscu przyznają, że nie liczą, ile dziennie uda im się zerwać owoców. Zaznaczają jednak, że to ciężka praca. W sadach spędzają 10 godzin dziennie.
-Jabłka można rwać tzw. rwacz, ewentualnie w skrzyneczkę, z której można delikatnie i ostrożnie przesypać owoce do skrzynki znajdującej się na wózku. Nasz rekord to ok. 12 ton dziennie. Jednak wszystko zależy od wielkości drzewek. Praca na niskich drzewkach jest najbardziej wydajna -mówi pani Wanda.
Odmiana Gala już została zerwana. Obecnie zrywane są odmiany Champion czy Red Prince. Najdłużej na drzewkach pozostanie Idared. Sadownicy uwijają się, by ze zbiorami zdążyć przed pierwszymi przymrozkami - najpóźniej do końca października.
Ceny są niskie
Zofia Bielecka podkreśla, że bolączką sadowników są niskie ceny skupu.
-W tym roku jest słabo. Na wiosnę jabłko było sprzedawane za grosze. Wolelibyśmy, żeby te ceny były stabilne i co roku te same -mówi.
Dodaje, że producentom narzucane są bardzo duże wymagania, jeśli chodzi o jakość jabłka w supermarketach.
-Do tego stopnia, że jabłka muszą być ogonkiem w jedną stronę. A my jak idziemy do supermarketu i widzimy w promocji jabłko przemysłowe, które sprzedawane jest jako konsumenckie -wyjaśnia.
-Jabłko przemysłowe jest gorszej jakości - na przykład z jakimiś skazami, a koszty wyprodukowania jabłka konsumpcyjnego są dużo wyższe -uzupełnia Wanda Kabala.
Pamiętajmy o tym, widząc promocje w supermarketach.
Ceny skupu jabłek:
(stawki z 4 października)
0,30 zł - za jabłko przemysłowe
od 0,80 do 1,40 zł - za jabłko konsumpcyjne
WZ
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie